środa, 20 kwietnia 2016

Playoffs Shootaround, część 1



Playoffs... Łezka się w oku kręci gdy przypominam sobie 1. Rundę Playoffs 2014: 8 serii, 7 z nich wyrównanych, 5 z nich zakończone dopiero po 7 meczach, wybitnie mocny zachód i jak zwykle wyrównany wschód. Pierwsze 4 dni posezonowych rozgrywek w tym roku w żaden sposób nie przypominają tych sprzed dwóch lat. W trzynastu rozegranych meczach mieliśmy tylko 3 które trzymały w napięciu do samego końca i miały jakąś intensywność przypominająca playoffs. Na zachodzie blowout za blowoutem, a na wschodzie jak na razie brak oznak oczekiwanych niespodzianek.


Przypatrzmy się każdej pierwszo-rundowej rywalizacji w RANKINGU od NAJMNIEJ CIEKAWEJ do DOŚĆ CIEKAWEJ





Miejsce 8. SAN ANTONIO SPURS – MEMPHIS GRIZZLIES (2-0)

Pierwszy mecz +32 dla Spurs, drugi już tylko +26. Może w czwartym meczu uda się zejść do jednocyfrówki? Nah...
Matt Barnes powiedział, że Kawhi Leonard to jego kumpel i spędzają razem wakacje. To tyle ciekawego w rywalizacji Spurs-Grizzlies





Miejsce 7. LOS ANGELES CLIPPERS – PORTLAND TRAIL BLAZERS (1-0)

Mieliśmy na razie tylko jeden mecz w którym Chris Paul szkolił Lillarda, a Blake Griffin znęcał się nad skrzydłowymi Blazers. Kto wie, może Blazers jakimś cudem wygrają dwa mecze u siebie ale i tak wszyscy wiemy jak to się ostatecznie skończy. Portland jest gorsze na każdej pozycji.





Miejsce 6. GOLDEN STATE WARRIORS – HOUSTON ROCKETS (2-0)

Houston Rockets to jeden z najgorszych defensywnych zespołów w historii playoffs. W pierwszym meczu poddali się już po 5 minutach, w drugim zajęło im to trochę dłużej. Smaczku rywalizacji miała dodać kontuzja Stephena Curry ale jak się okazuje zespół który wygrał 73 mecze w sezonie zasadniczym nie zrobił tego tylko dzięki jednemu zawodnikowi.
Liderem Houston jest oczywiście Corey Brewer który zdobył w dwóch meczach 5 punktów rzucając 1/9 rzutów 





Miejsce 5. MIAMI HEAT – CHARLOTTE HORNETS (1-0)

Mecze jak ten sprawiają że nadal mylę Hornets nazywając ich Bobcats. Jak można stracić 41 punktów w pierwszej kwarcie przeciwko zespołowi który nie umie rzucać za 3? Kiedy Luol Deng pizga ci 31 punktów to wiedz że coś się dzieje...
Jeśli Steve Clifford (trener CHA) znowu wystawi Cody Zellera naprzeciwko giganta Whiteside’a to jebne ryjem w gruz. Lubię Hornets, Batum to debeściak ale jak porządnie nie przemeblują koncepcji to może skończyć się w 5 meczach.





Miejsce 4. ATLANTA HAWKS – BOSTON CELTICS (2-0)

Z perspektywy fana Celtics:
Przegrywać 17 pkt do przerwy -> odrobić straty -> stracić Avery Bradleya -> przejebać mecz 1 punktem -> nabrać pewności siebie przed meczem nr 2 -> dostawać w dupę 24-3 po 5 minutach gry -> zacząć odrabianie strat przeciwko Hawks którzy nie grają lepiej niż my -> zdać sobię sprawę że Crowder gra na jednej nodze -> zdać sobie sprawę że nikt tu nie potrafi trafić do kosza -> przejebać drugi mecz grając najgorszą koszykówkę w historii Boston Celtics.

Jako kibol pocieszam się jedynie tym że sprawdza się mój odrealniony scenariusz i Bostończycy już nigdy nie przegrają... Jednak prawda jest taka że jedyni zawodnicy którzy potrafią rzucać za 3 (Avery Bradley, Kelly Olynyk) doznali kontuzji a bez opcji dystansowej nie da się skonstruować ataku, Crowdera boli noga, Jeff Teague ogrywa Isaiah Thomasa, Paul Millsap to boss a Jared Sullinger to grubas.

Z perspektywy neutralnego kibica: 
Zacięte Game 1 dawało nadzieję na 7-meczową serię ale Game 2 to prawdopodobnie jeden z najgorszych meczów w historii NBA Playoffs i podejrzewam że żeński zespół Chimki Moskwa albo Wisły Can Pack Kraków dałby radę obu drużynom. Nie oglądajcie tego dalej jeśli podniecają was efektowne akcje, wsady i ogólnie rzecz biorąc normalna koszykówka w której dwa zespoły trafiają piłką do kosza. Mecze w Bostonie będą totalną defensywną rzeźnią i pokazem nieudolnej gry ofensywnej o brzmieniu pisku kredy po tablicy...





Miejsce 3. TORONTO RAPTORS – INDIANA PACERS (1-1)

Odtąd zaczyna się prawdziwa zabawa.
Raptors nie zawiedli swoich kibiców i po raz kolejny przegrali na otwarcie. DeRozan i Kyle Lowry byli zgodnie z planem beznadziejni, a Dwyane Casey zgodnie z planem okazał się słabym trenerem kiedy chwila tego wymaga.
W dwumeczu Paul George zdobył 61 punktów (20 na 37 w rzutach) przy zsumowanych 53 punktach DeRozana i Kyle Lowryego (17/63!!!). Jedyne co potrzebuje PG-13 by wyeliminować Toronto to odrobina pomocy od Monty Ellisa, Georga Hilla i ewentualnie jeszcze jakiegoś big-mana (no, w sumie to dość dużo pomocy mu potrzeba).
Tak czy owak.. na awans nie zasługuje ani Indiana ani Toronto.. błeee





Miejsce 2. CLEVELAND CAVALIERS – DETROIT PISTONS (1-0)

Cavaliers wygrają tą serię szybciej niż się spodziewałem ale przynajmniej Pistons sprawią po drodze parę problemów i postarają się by każdy mecz był wyrównany jak ten pierwszy w którym Reggie Jackson nasrał do własnego łóżka w końcówce.
Clevelandowe trio (LBJ-Love-Irving) wyglądało fantastycznie zdobywając razem aż 81 punktow.. ale to tylko pierwszy mecz. Czekamy aż defensywa Love’a i Irvinga znowu stanie się obiektem żartów. Może w meczach z Pistons, a może dopiero w kolejnych rundach.





Miejsce 1. OKLAHOMA CITY THUNDER – DALLAS MAVERICKS (1-1)

Game 1 był najlepszym przykładem dlaczego te playoffy są tak bardzo zjebane. Prawie 40-punktowa porażka Mavs z lepszym pod każdym względem rywalem. Na myśl o trzech kolejnych takich klęskach teksańczycy pewnie przykładali sobie pistolety do skroni.. ale chuy, na kolejny mecz trzeba przecież wyjść i przejebać z honorem. 

Więc wyszli na mecz... i Kevin Durant im go wygrał. 

33 oddane rzuty, 26 pudeł, tylko 21 punktów, 7 strat. To był najgorszy mecz w jego życiu. Występ którym przebił najgorsze hity Russella Westbrooka co jest wybitnym wyczynem. Ale z drugiej strony to co mógł zrobić skoro po drugiej stronie był Raymond Felton? Superstar, wybitny atleta, najlepszy zawodnik w historii New York Knicks, miłośnik hamburgerów i pączków.

To był jeden z najdziwniejszych meczów jakie kiedykolwiek widziałem i już nie mogę się doczekać co się będzie działo w kolejnych? Salah Mejiri znowu zatrzyma Enesa Kantera w Irańsko-Tureckim starciu wszechczasów??? Jezusmaryja..

_______________

MVP pierwszych czterech dni rywalizacji:

KEVIN DURANT (Dallas Mavericks)
Dzięki Kevinowi uwierzyliśmy że cuda zdarzają się także w koszykówce. Najlepszy występ Mavericka od czasów gdy Dirk zdobył dla Dallas mistrzostwo w 2011 roku.
Kevin Durant, You the Real MVP.


sobota, 16 kwietnia 2016

FANTASY PLAYOFFS 2016. Odrealnione scanariusze z realnymi rezultatami.


_________________________________________________ 

ZACHÓD





Golden State Warriors (1) – Houston Rockets (8)

Racjonalnie rzecz biorąc powtórka finału konferencji zachodniej z poprzedniego sezonu nie ma prawa potrwać dłużej w tym roku niż zeszłoroczna rywalizacja tych drużyn.. Jednak w teksasie na genialny plan wpada lider drużyny James Harden. Wiedząc że defensywa Rockets nie ma szans poprawy z dnia na dzień a sam brodacz nie ma zamiaru starać się zmieniać własnej postawy na bronionej połowie Harden przedstawia trenerowi propozycję:
- atak tylko jednym zawodnkiem – Hardenem – nie ma to większego znaczenia bo i tak sam zdobywa wszystkie punkty
- w obronie pozostaje 4 zawodników (najlepiej sami wysocy), nie trzeba się już martwić o powrót do obrony bo murzyny z Houston będą tam bronić własnego kosza całe 48 minut.

 Nie mając lepszego pomysłu J.B.Bickerstaff przystaje na propozycję i w pierwszym meczu Rockets szokują Oakland. Harden zdobywa 180 punktów z rzutów wolnych wymuszając faul w każdej swojej akcji. Warriors podają sobie piłkę wyprowadzając w pole Rakiety i kończąc każdą akcję wsadem z pod kosza jednak przy stanie 180-178 całkowicie niespodziewanie i pierwszy raz w tym sezonie James Harden wraca do obrony i blokuje layup Stephana Curryego. Rockets win.

W kolejnych starciach GSW przyjmują taktykę Houston i jako swojego jedynego ofensywnego gracza posyłają MVP ligi. Harden znowu zdobywa wszystkie punkty rzutami wolnymi ale po drugiej stronie Curry rzuca 88/90 trójek i Warriors miażdżą Rockets.

Warriors–Rockets 4-1




 
San Antonio Spurs (2) – Memphis Grizzlies (7)

To był okrutny sezon dla drużyny z Memphis w której składzie grało w tym sezonie 28 zawodników a ich najlepszymi graczami są obecnie słynący bardziej z bójek w barach niż z gry w koszykówkę Matt Barnes, Zach Randolph i Lance Stephenson. Sytuacja przed konfrontacją z SAS nie wyglądała obiecująco jednak na kilka godzin przed pierwszym meczem nadeszły zaskakujęca wiadomości...

Lubiący dawać swoim zawodnikom odpoczynek kiedy nikt się tego nie spodziewa, trener Gregg Popovich postanawia położyć lachę i wystawia w pierwszym meczu z Grizzlies następujący skład: Matt „Red Rocket” Bonner, Bobo Diaw, Kyle „SlowMo” Anderson, Kevin Martin, Patty Mills.  

W pierwszym obrzydliwie zaciętym meczu, którego szczytowym momentem była bójka Matta Barnesa i Tony Allena z 231 teksańskimi kibicami jednocześnie, San Antonio Spurs pokonują po 3 dogrywkach Memphis Grizzlies 68-66. Wściekły na słabą skuteczność Gregg Popovich postanawia wrócić do pierwszej piątki która miażdżyła rywali w sezonie zasadniczym.. gdy nagle w noc przed Game 2 budzi się zalany potem i krzycząc BBOOOOOOOOOOOOBAAAAAAAANNNN!!!!!

Reszta jest już historią

„Jak mogłem o nim zapomnieć w pierwszym meczu?” powiedział Gregg Popovich po wyeliminowaniu Grizzlies kolejnymi trzema meczami w których Boban Marjanović rzucał 45 pkt i zbierał 19 piłek na mecz.

Spurs-Grizzlies 4-0





Oklahoma City Thunder (3) – Dallas Mavericks (6)

Zdając sobię sprawę że obecnym Mavericksom bliżej emerytury niż drugiej rundy playoffs właściciel Mavs, Mark Cuban udaje się wraz ze znawcą tamtejszego rynku J.J.Bareą za południową granicę w celu zakupienia 5 kilo kokainy. 

Pierwsze 3 mecze to jedynie formalność. Dirk robi wsady na Ibace, Raymond Felton i Deron Williams grają 48 minut na mecz przy maksymalnej intensywności, a prosto z chirurgi kolana na parkiecie pojawia się Chandler Parsons wprawiający w szaleństwo, osłupienie, płacz i  nędzę Kevina Duranta.
Jednak podczas powrotu do hotelu po wygranym Game 3 nagle z tyłów autobusu Mavs dochodzi rozpaczliwy krzyk Dirka Nowitzkie „WO IST KOKAINUM?!!?!?!?!!!” po czym wszyscy zauważają martwego Charlie Villanuevę z pustym workiem po białym proszku w rękach. Rozpacz i niedowierzanie. „Pogrzeb poczeka, musimy awansować do II rundy” oświadcza Mark Cuban i wraz z Bareą pakują się do El Camino i ruszają na południe...

Jednak słuch o przemytnikach z Dallas ginie i gdy nadchodzą Game 4, 5, 6, 7 a Gatorade nie pomaga skacowanym po dragach Mavsom do boju rusza człowiek-kokaina zwany RUSSELL WESTBROOK rozkurwiając przeciwnika notując quadruple-double w czterech kolejnych meczach.

Thunder-Mavericks 4-3





Los Angeles Clippers (4) – Portland Trail Blazers (5)

Po nieobecności spowodowanej kontuzją dłoni Blake’a Griffina full squad Los Angeles Clippers rozpoczyna kolejny quest w kierunku finałów NBA. Na ich drodze stoi największe zaskoczenie sezonu, banda małolatów pod wodzą duetu Lillard-McCollum. Co to będzie.. co to będzie..

Wszystko wydaje się być w normie gdy Clippers po 4 meczach prowadzą 3-1. Ale z obozu LAC dochodzą niepokojące wieści. Blake Griffin zostaje wyłączony z gry do końca sezonu po kolejnym złamaniu dłoni, a Chris Paul musi pauzować co najmniej tydzień z powodu kontuzji oka spowodowanej jak oficjalnie oświadczono „upadkiem pod prysznicem”.

Osieroceni przez swojego lidera LAC przegrywają gładko kolejne 2  mecze by w decydującym Game 7 zaskoczyć wszystkich tajemnie skrywaną, nową techniką rzutu wolnego DeAndre Jordana. Rzucający dotychczas 40% swoich FT big guy nagle pakuje 95% rzutów i dominuje nad niskimi zawodnikami Portland niczym Wilt Chamberlain..

Clippers-Trail Blazers 4-3



WSCHÓD






Toronto Raptors (2) – Indiana Pacers (7)
 
Po upokarzającej porażce z Wizards (0-4) rok temu (przyudziale Paula Pierce’a) i mniej upokarzającej ale też porażce z Nets (3-4) dwa lata temu (także przy udziale Pierce’a) Toronto Raptors tym razem w pierwszej rundzie zmierzą się z zespołem bez Paula Pierce’a w składzie... czy jednak na pewno?

Po druzgocących porażkach w pierwszym dwóch meczach w Toronto i Masaim Ujirim krzyczącym „FUCK INDIANA!!!” po każdym zdobytym koszu Frank Vogel (trener Pacers) i Paul George dochodzą do nie tak bardzo zaskakującego wniosku: „Musimy ściągnąć ‘The Truth’ do Indianapolis”. Nie bojący się wyzwań Pierce podejmuje decyzję: wczesnym wieczorem mecze na wschodzie, a potem szybka teleportacja na zachodnie wybrzeże by grać dla Clippers.. bo nic go tak nie napędza jak quest sprawiania bólu kandyjczykom. Po ciężkich bataliach i wyjściu na prowadzenie w serii 3-2 Raptorsom wracają dawne koszmary. 

Ale poddawać się nie ma zamiaru najsłynniejszy Raptor.. Drake! Tuż przed Game 7 zamiast hymnu Kanady postanawia wykonać „Hotline Bling” i niesieni murzyńskim bitem Lowry i DeRozan pokonują wymęczonego rywalizacją na dwóch frontach Paula Pierce’a.

Druga runda Playoffs dla Kanady pierwszy raz od 15 lat. Chris Bosh nie może powstrzymać się od szaleństwa.

Raptors-Pacers 4-3





Miami Heat (3) – Charlotte Hornets (6)

Niezwykle zacięta seria w której Kemba Walker i Dwyane Wade wymieniają nieustannie ciosy dochodzi do Game 7 w Miami. Nie wytrzymujący stresu odpadnięcia w pierwszej rundzie właściciel Hornets, Michael Jordan zainspirowany 60-punktowym wyczynem Kobe Bryanta postanawia założyć strój i wejść na parkiet ten ostatni raz...

W meczu o największej oglądalności w historii koszykówki Michael Jordan zaczyna słabo, rzucając airball za airballem jednak w drugiej i trzeciej kwarcie Air Jordan powraca rzucając fade-away jumpery jakby to był 1996 r.. Pierwszy awans Hornets do drugiej rundy od 2001 r. wydaje się być zaklepany..
Ale zaraz zaraz... z tunelu prowadzącego do szatni Heat unosi się dym.. i nagle..  zza mgły ukazuje się znajoma sylwetka..

TO CHRIS BOSH!!!!!

He’s back!” wrzeszczy na całe gardło komentator ESPN, którego ledwie słychać przez okrzyki szaleństwa kibiców Heat.

Czwarta kwarta była jednostronna, Michael totalnie oklapł i nawet Jeremy Lin nie był w stanie powstrzymać dinozaura Bosha.

Heat-Hornets 4-3






Atlanta Hawks (4) – Boston Celtics (5)

Naładowani świetnym sezonem małe chłopaki z Bostonu, którzy zyskali miano zespołu który nigdy się nie poddaje rozpoczynają serię z Atlantą kompletnym flopem przegrywając dwa pierwsze mecze ponad 25 punktami nie potrafiąc zdobyć punktów przeciwko drugiej najlepszej defensywie NBA z Atlanty. 

Jednak kibice wypełniający TD Garden przed meczem nr 3. Zachowują spokój pełni wiary w swój zespół.. 33-57 do przerwy. Gwizdy, buczenie. Nie takie miało być życie.. Czy to już koniec playoffs dla Celtics?

Nie w chuy! 

W przerwie meczu trener Brad Stevens wygłasza przemówienie motywacyjne wszech czasów niczym Al Pacino w „Męskiej Grze” i jego zawodnicy zdobywają 20 punktów z rzędu w 3. kwarcie odzyskując swój SWAG co prowadzi do wygrania wszystkich meczów do końca playoffów.

Hawks-Celtics 2-4





Cleveland Cavaliers (1) – Detroit Pistons (8)

LeBron James który nigdy nie przegrał pierwszo-rundowej serii pewnie pokonuje Pistons w czterech meczach, których niestety kibice NBA nie będą w stanie szybko zapomnieć.

W trwających średnio 4 h i 30 minut meczach nie mający jakiegokolwiek planu gry „trener’ Tyrone Lue nakazuje swoim zawodnikom faulowanie Andre Drummonda przy każdej okazji. Odmawiający zdjęcia z boiska swojego centra Stan Van Gundy odpowiada tym samym i egzekwuje hack-a-Tristan Thompson.

I tak toczy się ta cała obrzydliwa seria. Największy Free Throw shootout w historii ludzkości.
Drummond 36% < Thompson 61%

Cavs-Pistons 4-0

środa, 13 kwietnia 2016

Moje nagrody za sezon 2015/16. MVP, DPOY, COTY, ROY, MIP.


Ktokolwiek ma inne zdanie ten się nie zna... hihi



Most Valuable Player 


1.Stephen Curry (Golden State Warriors)
2.LeBron James (Cleveland Cavaliers)
3.Kawhi Leonard (San Antonio Spurs)
4.Chris Paul (Los Angeles Clippers)
5.Kevin Durant (Oklahoma City Thunder)
6.Russell Westbrook (Oklahoma City Thunder)
7.Draymond Green (Golden State Warriors)
8.Kyle Lowry (Toronto Raptors)
9.Paul Millsap (Atlanta Hawks)
10.LeMarcus Aldridge (San Antonio Spurs)

Zdobywca galaktyk i niszczyciel światów Stephen Curry ma swoje drugie MVP w kieszeni. Jeszcze nikt nigdy w historii ligi nie zdobył tej nagrody 100% ilością głosów bo w 2000 r. jakiś idiot zagłosował na Iversona zamiast na O’Neala a w 2013 ktoś zapomniał o istnieniu LeBrona Jamesa i oddał swój głos na Carmelo... boże... Mam nadzieję że w tym roku do takiej sytuacji nie dojdzie i wymazujący w tym sezonie wraz z GSW historię NBA Curry przełamie kolejną barierę.  Curry dokonywał w tym sezonie rzeczy wykraczające poza możliwości gier komputerowych rzucając zza ucha, z pomiędzy nóg a czasem nawet z tunelu prowadzącego do szatni. Za późno zacząłem interesować się NBA by oglądać dominację Jordana, Shaqa a najlepsze lata Kobe’go też mi umknęły ale za to zdążyłem na babyface killera Stefana.. Zdążyłem też na LeBrona. LBJ ma za sobą sezon zasadniczy którego najważniejszym wydarzeniem z jego udziałem było pozbycie się trenera (Davida Blatta) i mianowanie siebie samego na to stanowisko (oczywiście nieoficjalnie). Poza tym zaliczył typowy LeBronowy sezon ze statystykami polepszającymi się wraz ze zbliżającymi się playoffami. Walkę o odzyskanie tytułu najlepszego koszykarza świata James stoczy pewnie w swoich 6. z rzędu finałach.
Kawhi cichaczem poprowadził Spurs do najlepszego wyniku w historii klubu i jeśli jego liderowanie w San Antonio przejdzie na kolejny poziom będzie największym rywalem Curryego do kolejnego MVP. CP3 prawie cały sezon musiał nieść Clippers na swoich barkach bez pomocy Griffina i robił to po profesorsku, jak zwykle. Dlatego też za nim postawiłem Duranta i Westbrooka którzy jednak mieli siebie do pomocy. Russ pobił rekord Magica Johnsona zaliczając 18 x triple-double w tym sezonie co jest wynikiem równie kosmicznym co 400 trójek Curryego. KD robił swoje rzucając w tym sezonie tylko raz poniżej 20 pkt w meczu i miło widzieć go zdrowego po kontuzji nóżki – jednak heroizmy tej dwójki nie dały Oklahomie oczekiwanej ilości miliarda zwycięstw...
Draymond Green pizgał triple double grając na wszystkich pozycjach a przy okazji działał jako taran usuwający przeszkody z drogi swojego MVP. Kyle Lowry schudł przed sezonem i dał Raptorsom na spółkę z DeRozanem najlepszy wynik w historii Toronto.. Paul Millsap Thrillsap zasługuje na zdecydowanie więcej uznania za swoją uniwersalność, a LMA rewelacyjnie przygrywał drugie skrzypce Leonardowi.




Defensive Player of the Year


1.Kawhi Leonard (San Antonio Spurs)
2.Draymond Green (Golden State Warriors)
3.Paul Millsap (Atlanta Hawks)
4.Paul George (Indiana Pacers)
5.Jae Crowder (Boston Celtics)

Człowiek ośmiornica nawywijał swoimi łapskami wystarczająco by wygrać drugi raz z rzędu obrońcę roku. Spurs byli zdecydowanie najlepszą defensywą 15/16. Tyle że głosujący kochają GSW i kochają Draymonda Greena za grę niczym z NFL i tym razem to on może to wygrać. Szczerze nie lubię Greena i mam nadzieję że wygra Kawhi ale może nie powinienem mu tego życzyć ze względu na jego strach przed publicznymi wystąpieniami...
Brak centrów w piątce! Hassan Whiteside blokował od cholery ale nie do końca przekładało się to na ogólną grę defensywną drużyny.



Most Improved Player


1.C.J.McCollum (Portland Trail Blazers)
2.Stephen Curry (Golden State Warriors)
3.Jae Crowder (Boston Celtics)
4.Giannis Antetekounmpo (Milwaukee Bucks)
5.Kemba Walker (Charlotte Hornets)

Nie lubię tej kategorii. Oznacza ona że w tym sezonie zacząłeś grać zdecydowanie lepiej ale też że w zeszłym roku byłeś chujowy. CJ McCollum najlepiej do tego pasuje.
Steph Curry w tej kategorii to chamski żart który nam zrobił. Przecież to zeszłoroczny MVP! I zaczął grać jeszcze lepiej?? Aaaaaaaaaaaaaa!!!
Crowder uwolnił się z Dallas i powoli staje się najlepszym zawodnikiem Celtics, Giannis stroi się na LeBrona a Kemba Walker znacznie poprawił rzut za 3 co jest jednym z powodów świetnej ofensywy Charlotte w tym sezonie.



6th Man of the Year


1.Evan Turner (Boston Celtics)
2.Andre Iguodala (Golden State Warriors)
3.Manu Ginobili (San Antonio Spurs)
4.EnesKanter (Oklahoma City Thunder)
5.Will Barton (Denver Nuggets)

Ofensywa drugiego składu Bostonu bez Evana Turnera byłaby okrutnym doświadczeniem dla kibiców Celtics. 6 lat minęło zanim ET znalazł trenera który wie jak wykorzystać jego uniwesalność w NBA. Poza tym jest on nowym logiem ligi.
Manu Ginobili dowodził najlepszą ławką w lidze. Ile on ma lat? 39? Umrzyj już jo..
Andre 3000 jako MVP finałów nie musi już nikomu nic udowadniać. Trudno o lepszy defense i playmaking niż ten od Iguodali.
Kanter zbierał to czego dziurawe ręcę Ibaki nie potrafiły wyłapać. Barton wygląda jak gangster i tak też gra.
Poza nimi warto wspomnieć o Jeremy Linie i najlepszej fryzurze na parkietach NBA.



Coach of the Year


1.Terry Stotts (Portland Trail Blazers)
2.Steve Kerr (Golden State Warriors)
3.Gregg Popovich (San Antonio Spurs)
4.Brad Stevens (Boston Celtics), Rick Carlisle (Dallas Mavericks), Steve Clifford (Charlotte Hornets)

Steve Kerr tak wytrenował swój zespół że przez pierwszą połowę sezonu siedział na chacie lecząc obolałe plecy, a i tak pobił rekord NBA. Gregg Popovich też mógłby kierować swoim zespołem ze swojej winiarni ale czym byłyby mecze Spurs Special Forces bez jego groźnych min i wywiadów w przerwach meczów?
Nagroda ode mnie idzie do Terry Stottsa który jak wrócił po wakacjach do Portland to się okazało że Matthews jest w Dallas, Aldridge w San Antonio, Batum w Charlotte a Lopez w Nowym Jorku. Został mu Lillard i banda młodocianych których nikt nigdzie nie chciał. Powiedział „fuck it!” i zbudował z tego zespół na 5. miejsce na zachodzie... no ja pierdole geniusz...
Terry Stotts asystował kiedyś w Dallas innemu geniuszowi tj. Rickowi Carlisle. Mając do dyspozycji 98 letniego Dirka Nowitzkiego, Matthewsa z zerwanym achillesem, Parsonsa z porytym kolanem i ważącego 193 kilo Raymonda Feltona Rick Carlisle znowu dokonał cudu i zobaczymy Dallas w playoffach gdzie kto wie jakie cudy nam ten pan przygotował..
Playoffowych cudów nie ma jeszcze w kartotece kolejny prezydent Stanów Zjednoczonych Brad Stevens ale na takie czekają fani w Bostonie. Za to w Charlotte John Malkovich (aka Steve Clifford) zrobił showtime z najbrzydziej grającego zespołu NBA w zeszłym sezonie.



Rookie of the Year


1.Karl Anthony Towns (Minnesota Timberwolves)
2.Kristaps Porzingis (New York Knicks)
3.Jahlil Okafor (Philadelphia 76ers)
4.Nikola Jokić (Denver Nuggets)
5.Emmanuel Mudiay (Denver Nuggets)

Silny sezon debiutantów ale tylko jeden z nich prezentował wysoki poziom przez cały sezon. KAT. Jeszcze o nim napiszę przy podsumowaniu sezonu Timberwolves...
Porzingod miał wejście smoka i dał nadzieję na lepsze jutro fanom Knicks. Z pierwszego sezonu Okafora zapamiętamy rewelacyjne ruchy pod koszem, żenującą defensywę i rozbój na ulicach Bostonu. Nikola Jokić to największe pozytywne zaskoczenie – wybrany w drugiej rundzie serbski center z niezłym rzutem dystansowym i obroną pod koszem. Mudiay tracił dużo piłek a celność jego rzutów pozostawia sporo do życzenia ale co wieczór ładował liczby w statystykach.
Poza tą piątką. D’angelo Russell (LAL) powinien być lepszy w przyszłym sezonie grając dla lepszego trenera, Myles Turner miał rewelacyjny okres w Indianie (punkty, zbiórki, bloki) ale znowu usiadł na ławce. Devin Booker w drugiej części sezonu był najlepszym strzelcem Phoenix Suns a mający zadatki na nowego Kawhi Leonarda Justise Winslow (Miami) cały sezon grał dobry defense z ławki.

________________________________________


 Aaa na koniec trzy najlepsze piątki oraz dwa składy defensywne..


1st team All-NBA
G Stephen Curry, G Chris Paul, F LeBron James, F Kawhi Leonard, C Draymond Green
2nd team All-NBA
G Russell Westbrook, G Kyle Lowry, F Kevin Durant, F Paul Millsap, C LeMarcus Aldridge
3rd team All-NBA
G James Harden, G Damian Lillard, F Jimmy Butler, F Paul George, C Al Horford

1st Team All-Defense
G Avery Bradley, G Danny Green, F Kawhi Leonard, F Paul Millsap, C Draymond Green
2nd Team All Defense
G Matthew Dellavedova, G Tony Allen, F Paul George, F Jae Crowder, C Hassan Whiteside


Czas na playoffy!